Tego dnia słońce grzało jak olbrzymiej wielkości lampa. Moja siostra trzymała w ręce coś, co wyglądało jak słodka oblepiająca, cieknąca mazia. Wcześniej były to lody czekoladowo-truskawkowe.
Nagle od grupy grających chłopców przytoczyła się pod moje nogi piłka, a ja w bezmyślnym odruchu kopnęłam ją mocno w stronę siostry. Siostra, ratując się przed wybrudzeniem lodami, odbiła piłkę w przestrzeń przed sobą. Usłyszałam głośny brzdęk tłuczonego szkła. Z okna na parterze, sterczały ostro zakończone szklane kawałki. Okno należało do samotnej, bardzo miłej sąsiadki. Niejednokrotnie nurtowało mnie, ile może mieć lat, bo zmarszczki pokazywały ząb czasu, a figury niejedna czterdziestka by jej pozazdrościła…
Moja siostra popatrzyła na mnie ze złością i z łzami w wielkich oczach:
– Musiałaś we mnie celować, zbiłam szybę, tej fajnej pani, co teraz będzie?
Serce podeszło mi do gardła i waliło jak młot. Nagle usłyszałam ostry głos taty:
– Widziałem, to co się stało, idziemy to naprawić.
Drzwi otworzyła starsza kobieta:
– Wejdźcie, pomożecie pozbierać ostre kawałki… i zapraszam na herbatę.
Tata najpierw zadzwonił do znajomego szklarza, a po chwili zaproponował sąsiadce, że skoczy do cukierni po ciastka do herbaty. Sąsiadka uśmiechnęła się tajemniczo.
– To miłe sąsiedzie, ale ja od ponad 30 lat nie jem cukru w żadnej postaci i gwarantuję, że można tak żyć mam 94 lata…
.
Agnieszka Kobus-Bogucka