Wydaje się, że już od prehistorii ludzi nurtowało pytanie: „Co zjeść, żeby później nie żałować?”. Choć wiedzieli, że jedzenie ma wpływ na ich zdrowie, dopiero w starożytności odkryto, że przejadanie się i niestrawność to duet, który zgotuje im niezbyt przyjemne chwile. To wtedy powstała pierwsza „lista przebojów jedzeniowych”: produkty moczopędne, rozwalniające, wzdymające… brzmi jak menu z imprezy, która trochę poszła nie tak.
W XVIII wieku Antoine Lavoisier zrewolucjonizował naszą wiedzę, odkrywając, że jedzenie działa jak mały piecyk w organizmie – spala się z pomocą tlenu i produkuje ciepło. Nie jest to może odkrycie na miarę „jak zrobić pizzę na patelni”, ale od czegoś trzeba zacząć!
W XIX wieku skupiliśmy się na odkrywaniu podstawowych składników pokarmowych, takich jak białka czy węglowodany, jednak ich detale – jak aminokwasy czy błonnik – jeszcze nas specjalnie nie interesowały. Może nie mieliśmy czasu, bo zbyt mocno zajmowaliśmy się liczeniem kalorii w kolejnych kawałkach tortu?
Wraz z postępem technologicznym zaczęliśmy zmieniać sposób odżywiania, co niestety nie obyło się bez konsekwencji. Tempo życia wzrosło, a z nim pojawiły się choroby związane z „dietą na skróty” – dużo przetworzonej żywności, mało refleksji nad skutkami, a efekt? Niekoniecznie fit.
W 1917 roku Amerykanie wprowadzili pierwsze zalecenia dietetyczne, a w 1992r. zaserwowali światu wizualną perełkę – piramidę żywienia. Na dole: warzywa i owoce oraz pełnoziarniste produkty zbożowe, czyli fundament diety, na szczycie: wszystko to co, „tylko od święta”. To trochę jak budowanie domu – fundamenty muszą być solidne, a ozdobny dach to już tylko dodatek.
Dziś piramida żywienia nie ogranicza się do samego jedzenia – na dole znajdziemy też aktywność fizyczną i odpowiednią ilość snu. Wygląda na to, że naukowcy w końcu odkryli, że zdrowie to nie tylko to, co na talerzu, ale też to, co się robi (lub nie robi) poza nim. A więc – idź pobiegać, dobrze się wyśpij, i pamiętaj, żeby warzyw i pełnoziarnistych produktów zbożowych nie brakowało w Twojej diecie.
.
Agnieszka Kobus-Bogucka
.
Zostaw Komentarz